Przerwa...

W historii każdego bloga jest takie coś jak "przerwa". No własnie w każdym, tym też. Robię sobie wolne z powodu wakacji. Piszę "robię", ale tak naprawdę to znaczy muszę. Wyjeżdżam w miejsce gdzie mój dostęp do internetu będzie wynosił mniej więcej 0. No więc tak to wygląda. Buziaczki, papatki :*

Ale się ciesze......

Nioch...Nioch....Nioch.....Jest 14, a ja przed chwilom wstałam. Taki ze mnie śpioszek^^  I tak sobie podchodzę do komputera, włączam go, i wchodzę w statystyki bloga.....Nie są zachwycające, ale.....mam 201 wyświetleń! Ale się cieszę! W każdym razie na 500 wyświetleń (kiedyś to nastąpi, ale kiedy nie wiem) chciałabym zrobić coś specjalnego, ale nie wiem co. To wszystko przez Was. Jak nie komentujecie, to nie wiem co lubicie (tak zwalam teraz na Was winę, nie wydaje Wam się). Proste? Proste. No więc w komentarzu napiszcie co najbardziej lubicie itd. To już wiecie o co chodzi, nie? Liczę na Was i na Wasze paluszki na klawiaturze.

Rozdział 9 Powrót do wioski.

Tak będę zapisywała wypowiedzi bezogoniastego.
_________________________________________
-Co to do cholery jest?!
Była w sali szpitalnej. Obok jej łóżka spał Kankuro. Cieszyła się, ze go nie obudziła. Nikogo poza nim nie było. Jej sen nie dawał jej spokoju. Chciała zacisnąć dłonie, lecz poczuła wtedy, że coś w nich trzyma.
-Serio? Jeśli jest tam ktoś na górze to chyba lubi sobie ze mnie żartować.
Położyła instrument na łóżku, i zaczęła myśleć. "I co ja mam teraz zrobić?''
No nareszcie! Wstałaś! Musimy pogadać.
Co się stało? Mam teraz mały problem więc wyżalaj mi się byle szybko.
Dlaczego nie powiedziałaś tej Hokage o tym, że też jestem Bijuu? Przecież to bezsensu...
Wcale nie bezsensu...Chodzi o to, że w takim wypadku ona musi poinformować o tym starszyzną, a tak to jest czysta. A tak w ogóle powinieneś się cieszyć, że o tobie powiedziałam. A udało mi się znaleźć jinchuuriki. Jest moim kuzynem.
Czekaj, czekaj. Czyli znalazłaś Kyuubiego? I jego jinchuuriki st twoim kuzynem, tak?
Tak. Dokładnie tak. Dziwi mnie tylko jedna rzecz. Dlaczego Naruto nie wie nic o tobie skoro ma w sobie Kyuubiego?
Kyuubi to idiota. Po prostu walczy z Naruto o wolność i tyle. Nie będzie mu pomagał, chyba że uratuje wtedy swój własny tyłek.
Tak ci przypomnę...Zachowujesz się dokładnie jak on. Nawet udawałeś, że nic o nim nie wiedziałeś. Więc go nie krytykuj.
Dobra, dobra.
Wtedy do sali wszedł Naruto. Spojrzał na swoją kuzynkę z wyrzutem i usiadł obok niej.
-Dlaczego musiałaś wejść tu z tamtym wyglądem? W ogóle dlaczego jest "ten" i "tamten" Wygląd? Nie rozumiem.
-Przecież ci tłumaczyłam.
-No wiem, ale moim zdaniem to trochę pokręcone.
-Zdaję sobie z tego sprawę Naruto. Gdzie są wszyscy?
-A właśnie miałem ci powiedzieć! Ty, Yoshino i Shikamaru wracacie do wioski. Ja, Sakura i Kakashi idziemy po Gaarę.
-A..Tak. Chodźmy już.-powiedziała powoli wstając z łóżka. Była zawiedziona tym, że musi wracać do Konohy, kiedy umiera jej przyjaciel. Nie miała jednak jakichkolwiek złudzeń co do tego. Przecież była członkinią Akatsuki.
***
-I jak gotowi do drogi?- zapytał Yoshino.
-Tak, tak.
-Nira, dobrze się czujesz?
-Nie.- zaczęła biec w stronę wioski. Fakt, że musiała jeszcze udawać, że nic jej nie jest był okropny. Było to dla niej za dużo, dlatego też odpuściła sobie ten obowiązek.
-Ej idziecie?!- spojrzeli po sobie zdziwieni i zaczęli biec za (teraz) czerwonowłosą. Naruto uprzedził wszystkich wcześniej by nie pytali o jej wygląd. Była mu za to wdzięczna, ale zrobił on z niej lalusie, która ma świra na punkcie swojego wyglądu. W jej głowie znów rozległ się złowrogi, głęboki głos wzmacniany echem:
Nira, dlaczego tak bardzo mnie lubisz?
Gadaliśmy o tym....
Tak wiem, ale ja ciągle tego nie rozumiem. Zadałem ci tyle bólu, a ty powiedziałaś, że dałem ci najwspanialszy prezent jaki mogłem ci dać. Co ja ci tak właściwie dałem?
Uczucia. Dałeś mi uczucia. Teraz ja ci coś powiem. Ostatnio stałeś się bardziej rozmowny.
Cóż będziesz musiała z tym jakoś żyć.
Cieszę się.
Cała trójka shinobi biegła w ciszy w stronę wioski. Postoje także nie były dla nich okazją do rozmowy. Każdy z nich miał swoje myśli, swoje problemy.
-Za ile będziemy w wiosce. Muszę porozmawiać z Hokage.
-10-20 minut. Nira co się dzieje?
-Yoshino jesteś na tyle mądry by się domyśleć.- powiedziała.-Spotkamy się w wiosce!
Niedługo potem była już na miejscu.
-O...Czy to nie kuzynka Naruto?
-Tak, jestem Nira, miło mi.
-Jesteśmy Kotetsu i Izumo. Dlaczego jesteś sama?
-Oh nie, nie jestem. Zaraz będą tu moi towarzysze Shikamaru i Yoshino. Czy mogę u was na nich poczekać?
-Jasne! Na jakiej misji byliście?
-Ymm...Możemy o tym nie mówić? Nie wszystko poszło zgodnie z planem...- dziewczyna spuściła głowę na tyle nisko, by jej nowi znajomi nie mogli zobaczyć jej łez. Oni zaś spojrzeli na siebie porozumiewawczo i zaczęli ją pocieszać.
-Ale wiecie, że nikt nie umarł, prawda? To znaczy jeszcze....W każdym razie mój przyjaciel jest w niebezpieczeństwie, a ja z powodu rozkazów muszę tu siedzieć!-powiedziała powoli podnosząc głos.- Cholera! Dlaczego!? - nie wytrzymała i zaczęła krzyczeć. Pomogło jej to, zaczęła się uspokajać.- Wiecie co jest w tym najgorsze? Że widzę sens tej decyzji i nie mogę się jej sprzeciwić.- po jej policzkach zaczęły spływać słone krople, ale już ich nie ukrywała. Po co? Przecież i tak widzą, że jest kompletnie załamana.
-Już, już...Cicho...
-Ej no nie płacz! Przez ciebie zaraz ja się rozkleję, i będziemy we dwoje płakać.
-Nawet mi się nie waż płakać Kotetsu! Przecież wiesz jak to się skończy!
-Ale co ja mogę poradzić? Już zaczynam czuć wilgoć na oczach!
I tak skończyli, płacząc razem. Wyglądali razem tak zabawnie, że każdy przechodzień, który by ich zobaczył także zaczął by wylewać łzy, lecz ze śmiechu.
-Izumo co się stało?
-Co? O Shikamaru....
-Wszystko w porządku?- nie otrzymawszy odpowiedzi, powiedział.- A widzieliście może kuzynkę Naruto?
-Tu...tu jestem....-powiedziała słabo. Zaczęła wstawać.- Musimy iść do Hokage. Dzięki chłopaki, że mnie wysłuchaliście.
-Nie ma za co....
-Jakbyś chciała jeszcze popłakać to zapraszamy. łzy dwójki shinobi powoli przestawały lecieć z ich oczu.
-Dzięki, będę pamiętać.
***
-Dziękuję. Shikamaru, Yoshino możecie iść. Nira ty zostań jeszcze na chwilę.- powiedziała Hokage wysłuchawszy raportu.
-Tak, Hokage-sama
-A więc Nira, dostałam raport od Yoshino. Powiedz mi, dlaczego zmieniłaś wygląd?- dziewczyna wykonała pieczęcie, by przywrócić sobie naturalny wygląd. Wtedy do pokoju wszedł Jiraya. Rozejrzał się i krzyknął:
-A! Co ONA tu robi?!
-O co ci chodzi Jiraya?
-Już tłumaczę Hokage-sama. Więc, jak wiesz byłam członkinią Akatsuki. Pojawiałam się tam w moim naturalnym wyglądzie.- mówiąc to pokazała na swoje ciało.- Jiraya, jest bardzo dobrym szpiegiem, dlatego poznał niektórych członków, w tym mnie. Jego zachowanie jest całkowicie zrozumiałe.
-No, no. Ale dlaczego ONA tu jest?!
-Rany....To jest kuzynka Naruto.
-Ale...
-Przepraszam, ale mogłabym się o coś zapytać?- powiedziała czarnowłosa przerywając tym samym siwowłosemu.
-Proszę.
-Dlaczego nie mogłam udać się na misję ratunkową Gaary? To znaczy domyślam się, ze ma to związek z moją osobą, ale Gaara to mój przyjaciel.
-Masz rację. Po części. Fakt, że należałaś do Akatsuki jest dla mojej wioski zagrożeniem, ale i świadczy o twojej sile, jednak......mam co do niej wątpliwości. Mimo tego, że możesz być naszym wrogiem, nie chcę by coś ci się stało. Poza tym ty tak naprawdę nie jesteś kunoichi Konohy.
-Rozumiem. Czyli jest tak jak myślałam.....Czy to wszystko?
-Nie. Powiedz mi jak wykryłaś Yoshino?- wtrącił się Jiraya, który w między czasie został o wszystkim poinformowany przez Shizune.- Jest on naszym najlepszym maskującym ninja. Nikt nigdy go nie wyczuł, a ty to zrobiłaś już po pierwszym dniu. Jak?
-Posiadam dwa żywioły : wody i wiatru. Częściej posługuję się wodą, ponieważ techniki wydają mi się bardziej efektywne i estetyczne, ale to wiatr jest tym potężniejszym. Używam go nawet o tym nie wiedząc. Każde drganie cząsteczek, najmniejszy ruch umiem wyczuć na odległość kilometra. Jest to moje maksimum bez przygotowania. Yoshino był niewidoczny dla oczu, czakra nie wyczuwalna, ale pełnił funkcje życiowe takie jak oddychanie, czy nawet samo poruszanie się. To mi wystarczyło.
-Kilometr, tak? Całkiem niezły wynik. Ale nigdy nie sądziłem, że ktoś może opanować tą umiejętność do tego stopnia.
-Tak...To całkiem interesująca umiejętność. Mam do ciebie jedno zadanie. Musisz zdać egzamin na chunina, a przed tym jeszcze na genina. Osobiście przeprowadzę na tobie tradycyjny egzamin na genina. Staw się jutro o 10.00 na polu treningowym. Zrozumiałaś?
-Tak Hokage-sama.- wyszła zostając już w swoim naturalnym wyglądzie.
***
-Dobrze. Nira teraz przedstawię ci zasady egzaminu. Więc wraz z dwiema innymi osobami będziesz musiała odebrać mi te dzwoneczki.- mówiąc to podniosła brzęczący przedmiot do góry.- Macie na to cztery godziny.
-Kto będzie należeć do tej grupy?
-Dwójka uczniów akademii. Pod tym względem twój egzamin będzie trudniejszy, niż innych. Będziesz miała chwilę na zapoznanie się z nimi.
-Cieszę się. Już się zbliżają.
Dwójka dzieci, które miały w tym samym czasie zdać egzamin, patrzyła nie ufnie na czarnowłosą. "Ona na pewno, zrobi wszystko za nas.", "Kim ona właściwie jest? To dziwne, by w tym wieku zdawać egzamin na genina." Takie i podobne myśli plątały się po ich głowie. Ich spojrzenie nabrało złości i podejrzliwości. Niebieskooka nie była z takiego obrotu spraw zadowolona dlatego zaczęła rozmowę:
-Jestem Nira, miło mi was poznać.- nic, cisza.- A jak wy się nazywacie?-i to niezmienne spojrzenie... Tsunade przyglądała się temu wszystkiemu z niepokojem. Nie wiedziała, że jej przyszli shinobi są tak nie tolerancyjni. "Rany....Będę musiała ułożyć nowy program. Znów będę użerać się z tymi staruchami ze starszyzny."
-Nie będziecie ze mną rozmawiać?- pokiwali zgodnie głową. "To już coś." przemknęło jej przez myśl.- Dobrze więc. Jednak musicie zrobić jedną rzecz. Opowiedzcie mi o swoich technikach. Bez tej wiedzy nie wymyślę żadnego planu.- jedno wrogie spojrzenie i nic więcej.- Przepraszam Babuniu Tsunade, ale chyba trochę mi się zejdzie na tym zapoznaniu.
-To przyjdź po mnie kiedy będziecie gotowi.-''hm...Nie sądziłam, że będzie chciała poznać te dzieciaki. Zaskakuje mnie na każdym kroku i właśnie dlatego nie mogę jej w pełni zaufać. Muszę powiedzieć Shizune o zmianie programu nauczania." Z tymi myślami ruszyła w stronę gabinetu, zostawiając trójkę w samotności.
-Nie zależy wam na tym egzaminie, prawda? A może chcecie udowodnić, że jesteście lepsi, bo należycie do klanu Terewashi? (dop.aut. klan posiadający zdolności telepatyczne, wymyślony całkowicie prze ze mnie)
-Tak! Jesteśmy od ciebie lepsi ze względu na pochodzenie. Nasze umiejętności także są większe i skuteczniejsze.
-To w takim razie mnie zaatakujcie. Zobaczymy czy mnie przynajmniej draśniecie.- "że też muszę ich prowokować, by zobaczyć ich zdolności. Naprawdę..." Jej rozmyślania przerwał lecący w jej stronę kunai. Zwinnie go ominęła odchylając głowę na bok. Tam czekał na nią shuriken, ale jego także ominęła. "Atakować bez jakiegokolwiek rozpoczęcia? Bezwzględne."
-Bezwzględne ataki znienacka, hmm? Cóż w takim razie pokażę wam co to znaczy współgrać z otoczeniem i być razem z nim w zgodzie!- dziewczyna wykonała jedną krótką pieczęć. Wokół niej zaczęła się zbierać woda, krystalicznie czysta, delikatna, a za razem niebezpieczna i potężna.
-Teraz ja zaatakuję.- płyn ruszył w stronę rodzeństwo z zawrotną szybkością.
-"Cholera! Co robimy?"
-"Musimy użyć kuli ognia! 1...2...3...Teraz!''- dwie kule ognia odbiły, jak im się wydawało, strumień wody. W ostatniej chwili dostrzegli ten sam atak skierowany w ich tyły. Nie mieli nawet czasu by zrobić unik. Mokra ciecz załapała ich uniemożliwiając jakikolwiek ruch.
-Teraz widzicie różnice pomiędzy mną, a wami. Prawda? Powiedzcie mi teraz jakimi technikami się posługujecie i na jakim poziomie.....Ja naprawdę nie jestem waszym wrogiem.- dodała łagodniejszym tonem.
-Dobra...Więc tak. Nasze techniki są takie same. Używamy kuli ognia, potrafimy też manipulować jej kształtem. Komunikujemy się telepatycznie. Potrafimy także podstawowe techniki wyniesione z akademii. Naszym słabym punktem jest bezpośrednia walka.
-W takim razie zastawimy pułapkę na Tsunade. Jako, że umie doskonale walczyć wręcz będzie dążyła do zwarcie.....Walkę zaczynamy przy tych słupach tak?- rodzeństwo twierdząco pokiwało głowami.- Dobra zrobimy tak: Z początku od razu się rozproszymy. Macie iść do miejsca w którym zobaczycie wodę. Będę tam na was czekała. Następnie skierujecie na mnie ogniste kule.....
-Ty sobie żartujesz?!
-Upieczesz się jak kurczak!
-Jadnak jesteś głupia....-powiedzieli wspólnie.
-Spokojnie nie dopuszczę do tego.- posłała w stronę rodzeństwa promienny, a zarazem uspokajający uśmiech.- W każdym razie będziecie musieli to zrobić. Kiedy Tsunade będzie się temu przyglądać wykonacie swoje klony, by ją zdezorientować. Jeśli wypełnią się wszystkie warunki dzwoneczki będą nasze.
-Ciekawe jakim sposobem.....
-Yuffine, moim zdaniem możemy jej zaufać.
-Mów sobie co chcesz Dragon. W każdym razie lepszego planu nie wymyślimy. Nie znamy jej umiejętności.
-To ja pójdę po Hokage-sama.- po tych słowach dziewczyna zniknęła, zostawiając bliźniaki same.

Itachi x Naruto

To tak po pierwsze to moje pierwsze yaoi. Nigdy wcześniej nie pisałam tego typu one shotów. Ewentualnie Ino x Naruto. Ale to też nie do końca to. Nie koniecznie mi to jakoś wyjdzie, ale mam fazę na tą parę. A i tak poza tym nie będzie żadnych TYCH momentów. Sorry xD Ja po prostu nie czuję się dobrze w takich klimatach. Po drugie na końcu czeka na Was parę artów.  Po trzecie jest to pisane pod wpływem chwili, bez sprawdzania itd. To chyba na tyle.....A teraz miłej lektury^^
____________________________________________________________________________

   Wokół mnie były zwłoki. Pełno zwłok. Pomieszczenie wypełniał potężny odór. Moje dłonie były krępowane zimnym, ciężkim metalem, który był połączony łańcuchem z kajdankami na nogi. W mojej głowie pojawiła się fala wspomnień.
   Walka z Sasuke pod czas której straciłem wszystkie siły, w moją stronę został wymierzony śmiertelny cios. Miałem zginać z ręki przyjaciela. Zamknąłem oczy czekając na wyrok, ale ten nie nadszedł. "Czyżby zrezygnował? Czy to w ogóle możliwe by ktoś z rodu Uchicha zna taki termin jak 'rezygnacja'? Nie, na pewno nie." Chciałem, by te myśli się sprawdziły, otworzyłem powoli oczy. Zobaczyłem czarny płaszcz z czerwonymi chmurami, gdzie nie gdzie pokazywały się dziury z których wypływała krew.
-Itachi...- mój szept, niedosłyszalny, smutny, niezrozumiały. -Dlaczego?- bez odpowiedzi, na pytanie którego nikt nie usłyszał straciłem przytomność.
   Tak to wyglądało. Zanim się zorientowałem zacząłem wzrokiem szukać Itachiego. Chciałem wiedzieć gdzie jest, czy wszystko z nim dobrze, czy żyje? Nie wiem dlaczego, ale na samą myśl o jego śmierci czułem jak mój żołądek mimowolnie się skręca, serce bije niespokojnie, ze strachem, a ciało opanowuje niepokój. W oddali dostrzegłem skrawek czerwonego płaszczu przypominający część chmury z płaszczu Akatsuki. Mimo krępujących mi ruchy kajdan podążyłem w tamtym kierunku.
-Czy to ty, Itachi?- wymówiłem to proste pytanie ze zdenerwowaniem i potrzebą usłyszenia odpowiedzi "Tak.". Zobaczyłem ruch, kryjący się w nieprzeniknionej ciemności.
-Naruto...Nic ci nie jest....Tak się cieszę....-wyszeptał.
-Wszystko z tobą w porządku? Nie wyglądasz najlepiej.- było to zwykłe niedopowiedzenie. Wyglądał okropnie (!). Ubranie podarte, zakrwawione, ciało brudne, poranione zakrwawione, ale najgorszy widok było połączenie tego wszystkiego. Sam widok przyprawiał mnie o mdłości.
-Tak...Jestem tylko zmęczony....Jak to dobrze, że zdążyłem na czas.....Pomyśleć, że, ja, przestępca, morderca, mogę ocalić kogoś tak dobrego, czystego i niewinnego....
-Ale....Dlaczego.....?- z niewiadomych mi przyczyn po moich policzkach zaczęły płynąć łzy, kończąc drogę na jego podartym ubraniu.
-Naruto...Zrobiłem to...bo cię kocham...- mimo swojego zmęczenia podniósł się i złożył na moich ustach czuły, delikatny pocałunek. Oddałem się przyjemności i odwdzięczyłem mu się tym samym. Dlaczego? Nie wiedziałem, jednak jednego byłem pewny...Nie chciałem by przestał. Pocałunek pogłębiał się z każdą chwilą. Wraz z mijaniem sekund stawał się coraz zachłanniejszy i bardziej namiętny. Gdy nasz usta oderwały się od siebie, usłyszałem szept, tego pięknego głosu:
-Naruto...Ja tu zginę....Ale...chcę żebyś wiedział, że cię kocham....- po jego policzku spłynęła łza. W normalnych okolicznościach pomyślałbym "No ja nie mogę, Uchicha wyznał mi miłość, a do tego jeszcze płacze! Gdzie jest moja kamera?!" Ale TO nie są normalne okoliczności....Jeśli on zginie, ja pójdę za nim, bo...
-Ja ciebie też kocham...Itachi.-czule wymówiłem jego imię, tak jakbym miał w ręce kruche piękno, które w każdej chwili może się rozpaść na milion kawałeczków. Nasze usta ponownie się złączyły. Dla mnie nie liczyło się już nic, prócz tego, którego wcześniej nienawidziłem. Tak mi się wydawało, ale gdy patrze na moje relacje z nim zawsze coś mnie w nim pociągało. Gdy tylko znajdował się blisko mnie moje serce wariowało, a chęć bliskości z nim często dawało o sobie znać. Dlatego jeśli ma odejść to nie sam.
-Itachi ja umrę razem z tobą...
-Nie możesz! Ty musisz żyć!
-Bez ciebie i tak umrę tyle że nie w ten sposób o jakim myślisz. Pozwól mi zostać z tobą na zawsze....- spojrzałem na niego błagalnym wzrokiem, w nadziei o zgodę.
-Naruto...nie możesz...nie chcę...nie chcę by twoje oczy straciły swój blask z mojego powodu. - jego oczy powoli zaczęły się zmykać.- Kocham cię mój lisku.
-Wiem, dlatego umrę w tym samym czasie.- kiedy to powiedziałem przytuliłem się do niego zadając sobie śmiertelny cios kunaiem. Ostatnią rzeczą jaką zrobiłem na tym świecie to pocałunek złożony na słabych ustach mojego ukochanego.
_____________________

A teraz arty :