Itachi x Naruto

To tak po pierwsze to moje pierwsze yaoi. Nigdy wcześniej nie pisałam tego typu one shotów. Ewentualnie Ino x Naruto. Ale to też nie do końca to. Nie koniecznie mi to jakoś wyjdzie, ale mam fazę na tą parę. A i tak poza tym nie będzie żadnych TYCH momentów. Sorry xD Ja po prostu nie czuję się dobrze w takich klimatach. Po drugie na końcu czeka na Was parę artów.  Po trzecie jest to pisane pod wpływem chwili, bez sprawdzania itd. To chyba na tyle.....A teraz miłej lektury^^
____________________________________________________________________________

   Wokół mnie były zwłoki. Pełno zwłok. Pomieszczenie wypełniał potężny odór. Moje dłonie były krępowane zimnym, ciężkim metalem, który był połączony łańcuchem z kajdankami na nogi. W mojej głowie pojawiła się fala wspomnień.
   Walka z Sasuke pod czas której straciłem wszystkie siły, w moją stronę został wymierzony śmiertelny cios. Miałem zginać z ręki przyjaciela. Zamknąłem oczy czekając na wyrok, ale ten nie nadszedł. "Czyżby zrezygnował? Czy to w ogóle możliwe by ktoś z rodu Uchicha zna taki termin jak 'rezygnacja'? Nie, na pewno nie." Chciałem, by te myśli się sprawdziły, otworzyłem powoli oczy. Zobaczyłem czarny płaszcz z czerwonymi chmurami, gdzie nie gdzie pokazywały się dziury z których wypływała krew.
-Itachi...- mój szept, niedosłyszalny, smutny, niezrozumiały. -Dlaczego?- bez odpowiedzi, na pytanie którego nikt nie usłyszał straciłem przytomność.
   Tak to wyglądało. Zanim się zorientowałem zacząłem wzrokiem szukać Itachiego. Chciałem wiedzieć gdzie jest, czy wszystko z nim dobrze, czy żyje? Nie wiem dlaczego, ale na samą myśl o jego śmierci czułem jak mój żołądek mimowolnie się skręca, serce bije niespokojnie, ze strachem, a ciało opanowuje niepokój. W oddali dostrzegłem skrawek czerwonego płaszczu przypominający część chmury z płaszczu Akatsuki. Mimo krępujących mi ruchy kajdan podążyłem w tamtym kierunku.
-Czy to ty, Itachi?- wymówiłem to proste pytanie ze zdenerwowaniem i potrzebą usłyszenia odpowiedzi "Tak.". Zobaczyłem ruch, kryjący się w nieprzeniknionej ciemności.
-Naruto...Nic ci nie jest....Tak się cieszę....-wyszeptał.
-Wszystko z tobą w porządku? Nie wyglądasz najlepiej.- było to zwykłe niedopowiedzenie. Wyglądał okropnie (!). Ubranie podarte, zakrwawione, ciało brudne, poranione zakrwawione, ale najgorszy widok było połączenie tego wszystkiego. Sam widok przyprawiał mnie o mdłości.
-Tak...Jestem tylko zmęczony....Jak to dobrze, że zdążyłem na czas.....Pomyśleć, że, ja, przestępca, morderca, mogę ocalić kogoś tak dobrego, czystego i niewinnego....
-Ale....Dlaczego.....?- z niewiadomych mi przyczyn po moich policzkach zaczęły płynąć łzy, kończąc drogę na jego podartym ubraniu.
-Naruto...Zrobiłem to...bo cię kocham...- mimo swojego zmęczenia podniósł się i złożył na moich ustach czuły, delikatny pocałunek. Oddałem się przyjemności i odwdzięczyłem mu się tym samym. Dlaczego? Nie wiedziałem, jednak jednego byłem pewny...Nie chciałem by przestał. Pocałunek pogłębiał się z każdą chwilą. Wraz z mijaniem sekund stawał się coraz zachłanniejszy i bardziej namiętny. Gdy nasz usta oderwały się od siebie, usłyszałem szept, tego pięknego głosu:
-Naruto...Ja tu zginę....Ale...chcę żebyś wiedział, że cię kocham....- po jego policzku spłynęła łza. W normalnych okolicznościach pomyślałbym "No ja nie mogę, Uchicha wyznał mi miłość, a do tego jeszcze płacze! Gdzie jest moja kamera?!" Ale TO nie są normalne okoliczności....Jeśli on zginie, ja pójdę za nim, bo...
-Ja ciebie też kocham...Itachi.-czule wymówiłem jego imię, tak jakbym miał w ręce kruche piękno, które w każdej chwili może się rozpaść na milion kawałeczków. Nasze usta ponownie się złączyły. Dla mnie nie liczyło się już nic, prócz tego, którego wcześniej nienawidziłem. Tak mi się wydawało, ale gdy patrze na moje relacje z nim zawsze coś mnie w nim pociągało. Gdy tylko znajdował się blisko mnie moje serce wariowało, a chęć bliskości z nim często dawało o sobie znać. Dlatego jeśli ma odejść to nie sam.
-Itachi ja umrę razem z tobą...
-Nie możesz! Ty musisz żyć!
-Bez ciebie i tak umrę tyle że nie w ten sposób o jakim myślisz. Pozwól mi zostać z tobą na zawsze....- spojrzałem na niego błagalnym wzrokiem, w nadziei o zgodę.
-Naruto...nie możesz...nie chcę...nie chcę by twoje oczy straciły swój blask z mojego powodu. - jego oczy powoli zaczęły się zmykać.- Kocham cię mój lisku.
-Wiem, dlatego umrę w tym samym czasie.- kiedy to powiedziałem przytuliłem się do niego zadając sobie śmiertelny cios kunaiem. Ostatnią rzeczą jaką zrobiłem na tym świecie to pocałunek złożony na słabych ustach mojego ukochanego.
_____________________

A teraz arty :









2 komentarze:

  1. Nominowałem cię do nagrody VBA, dla autora ktróry odwalił kawał dobrej roboty na blogu^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję^^ Tak naprawdę sądziłam, że te moje jakiekolwiek opowiadania są do niczego, ale cieszę się, że ktoś nie zgadza się ze mną w tej kwestii^^

      Usuń