Rozdział 8. "Co to jest do cholery?!"


Siedział oniemiały, patrząc na dziewczynę w jego ramionach. Miał tak wiele pytań, ale bał się odpowiedzi. "Co mam robić, dapttebayo?" Był w trudnej i  ciężkiej sytuacji. Po jaskini rozlał się dźwięk kobiecego głosu.
-Naruto...Muszę ci opowiedzieć o mojej przeszłości.- powiedziała patrząc na niego swoimi wielkimi, niebieskimi oczyma, które pokazywały powagę, szczerość, ale i strach. Strach przed odrzuceniem, niezrozumieniem, reakcją jej jedynego kuzyna. Przeszłość, która była ciemnością musiała ujrzeć światło dzienne.
-Do...brze....-powiedział niepewnie. Ta historia będzie odpowiedzą na pytania, przeplatające się w jego głowie niczym nici splecione w jeden kawałek materiału. Dziewczyna zamiast mówić wręczyła mu długi list. Chłopak otworzył go i zaczął czytać:
Naruto,
       Jeśli czytasz ten list znaczy to, że widziałeś coś, co stworzy w twojej głowie wiele pytań lub uznałam, że nie utrzymam dłużej mojej przeszłości w tajemnicy.
      Moja matka będąc ze mną w ciąży dowiedziała się, że mam być następnym jinchuuriki kyuubiego. Nie chciała dla mnie takiej przyszłości, dlatego uciekła z Konoha. Zaprowadziła mnie do Orochimaru, lecz po krótkim czasie zmarła. Wychowywanie się u zbiegłego ninja wyglądało tak: trening, trening, trening.
      Po paru latach pobytu w kryjówkach dowiedziałam się, że mam być kolejnym naczyniem dla Orochimaru. Nie uciekłam , ponieważ nie czułam takiej potrzeby. Nie zależało mi na moim życiu, było ono dla mnie jedynie zlepkiem dni i nocy. Wypełniała mnie pustka, pożerająca mnie od środka, pozbawiając jakichkolwiek uczuć.
      Mój opiekun chcąc uczynić mnie jeszcze silniejszą zapieczętował we mnie bezogoniastego, potwora o którym nawet mędrzec sześciu ścieżek nie wiedział. Podczas pieczętowanie czułam ból jakiego nigdy nie doświadczyłam. Nie był to tylko ból fizyczny, ale i psychiczny. Potwór, który powinien chcieć mnie unieszczęśliwić, uczynił rzecz, która dała mi szczęście. Dał mi uczucia, których zawsze byłam pozbawiona. Mogłam kochać, ale i nienawidzić. Miłość skierowała się w stronę bezogoniastego, a nienawiść do Orochimaru.
      Następnym epizodem mojego życia było dołączenie do Akatsuki. Tam znalazłam znaczenie słowa przyjaźń i miłość. Itachi, wraz z Deidarą i Kisame trenowali mnie w tajemnicy przed dowódcami. Razem z nimi stworzyłam technikę wspomnień oraz technikę informacji. Obie są do siebie bardzo podobne i dostosowane do naszych  potrzeb.
      Dzięki technice wspomnień pokazali mi jak wygląda życie w wiosce jako ninja. Pokazali mi, że mogę być po drugiej stronie medalu. Uciekłam od wszelkiego zła jakie mnie otaczało. Dzięki nim. Oni otworzyli mi oczy, pokazali świat i dali możliwość wyboru. Po ucieczce pierwszy raz czułam się wolna. Podróżowałam między wioskami szukając czegoś co pomogło by mi ustalić skąd pochodzę, czy mam rodzinę. W jednej z wiosek znalazłam list do mojej matki. Była tam zawarta cała moja historia, której nie znałam. Dowiedziałam się o Tobie. Zaczęłam więc pytać ludzi w każdej wiosce o klan Uzumaki. Mówili, że to wymarły klan, a każdy jego członek jeśli przeżył dobrze się ukrywał.
      Informacje o Tobie znalazłam u Kazekage. Gaara powiedział mi, że w Konoha jest chłopak z klanu Uzumaki. Zatrzymałam się w Sunie na chwilę, by móc odpocząć, i spędzić trochę czasu z Gaarą, który stał się moim przyjacielem. Często mówił, że jestem do Ciebie podobna.
      Po odpoczynku ruszyłam w stronę Konohy. Wysłałam techniką informacji wiadomość do Itachiego, niestety zabrało mi to dużo czakry. Był to błąd, który prawie przepłaciłam życiem. Straciłam czujność. Dostałam silnym uderzeniem w głowę. Uformowałam pieczęć, która stworzyła mojego klona, a mnie przeniosła w inne miejsce. jednak nie dawało mi to jakiejkolwiek możliwości ucieczki. Byłam słaba, ponieważ nierozważnie wykorzystałam moją siłę. Klon, który opadał powoli z sił został przeze mnie odwołany. Moja technika klonowania sprawia, że połowa obrażeń klona przechodzi na oryginał. Byłam bliska śmierci. Wstrzymałam swoje ciało. Żadna jego cząstka nie poruszała się. Można powiedzieć, że  byłam martwa. Moim przeciwnikiem był Kabuto. Byłam pewna, że odkryje on moją sztuczkę, ale nic takiego się nie stało. Uznał mój zgon, po czym odszedł.
      Długo leżałam na ziemi. Jedną nogą byłam na drugim świecie. Widziałam przepraszających mnie rodziców. Byli tacy realistyczni. Wtedy usłyszałam Twój głos. Był przepełniony smutkiem, troską i zmartwieniem. Zastanawiałam dlaczego tak reagowałeś na śmierć kogoś ci obcego. Ciekawość pozwoliła mi zawrócić....Przejść przez drzwi bólu i cierpienia. Uratowałeś mnie.
 Muszę Ci także wyjaśnić kim jest Yoshino. Jest on członkiem ANBU Konohy. Wyjawiłam Hokage swoją historię. Liczyłam się z brakiem zaufania i byłam przygotowana na niezaakceptowanie mojego pobytu w wiosce. Na szczęście wioska ufna i dobra pozwoliła mi zostać oraz ofiarowała mi ochroniarza, który chodzi za mną jak cień, pod przykrywką wykonywania misji. 
Mam nadzieję, że odpowiedziałam przynajmniej na większość Twoich pytań.
Nira
Na twarzy chłopaka pojawiło się zaskoczenie, niedowierzenie, niezrozumienie. List odpowiadał na pytania, a odpowiedzi były pośrednie. Przerażały go, ale i podnosiły na duchu. Wiedział, że Nira nie chciała, nie wiedziała. Była pogrążona w ciemności nawet o tym nie wiedząc. Rozumiał też jej uczucie do Itachiego.
-Nira....-nie wiedział co mam jej powiedzieć, ale coś musiał.-Dlaczego zmieniłaś wygląd kiedy podróżowałaś?- pierwsze lepsze pytanie, by tylko pokazać jej, że rozumie i że nie ma jej niczego za złe.
-Ah..To?- powiedziała skrępowana, bawiąc się swoimi długimi, czarnymi włosami.- Była to konieczność. To przez Jiraya (nie umiem tego odmienić.).
-Przez Zboczonego Pustelnika?
-Tak. Szpiegował on Akatsuki. Z własnych źródeł dowiedziałam się, że zna moją twarz. Musiałam się jakoś ukryć przed nim.-zaczęła wstawać.-Naruto, powinniśmy już iść.
-Masz rację.
***
"Dobrych medyków mają w Konoha.....Widać, że to uczennica Tsunade. Nawet aż za dobrze. Charakterek tez przejęła po niej, ale co poradzić." Myślała Czcigodna choju (nie pamiętam jej imienia xD)
-Przez długi czas musi wypoczywać i dodatkowo spożywać te zioła.- mówiąc to pokazała na węzełek roślin o zielono-żółtym kolorze.-Nareszcie koniec....-westchnęła, po czym padła na krzesło.
-Idioto! Jak mogłeś postąpić tak lekkomyślnie?!
-Temari...
-Temari-zaczęła Sakura.- Rozumiem, że jesteś zła na barta, ale musi on teraz wypoczywać. Za pewien czas będziesz mogła krzyczeć na niego do woli.
-Szlag.-mruknęła zirytowana Temari.-Postaram się...- do sali weszła Nira. Zmęczenie, które było spowodowane nieprzespanymi nocami i wydarzeniami sprzed kilku godzin spowodowało u niej otępienie. Odbierała tylko część bodźców zewnętrznych. Wszyscy zebrani w sali patrzyli się na nią jakby widzieli żywego nieboszczyka. Nikt nie wiedział kim ona jest. Podeszła do łóżka obok, którego znajdowało się posłanie Kankuro, i położyła się na nim. Usłyszała jedynie "Kim ona jest?" Przypomniała sobie o swojej zdjętej technice. Z trudem wykonała pieczęć przywracając sobie dawny wygląd i zasnęła.
-Nira!- krzyknął Uzumaki wbiegając do sali. Spojrzał na śpiącą dziewczynę i zaczął się zastanawiać kiedy zmieniła swój wygląd. "Sądząc po ich spojrzeniach, myślę, że nie dawno."
-I co ja mam z nią teraz zrobić?- powiedział na głos.
-Naruto co znaczy to wszystko?- zapytał Kakashi.
-Nie wiem.- blondyn zaczął unikać wzroku swojego mistrza.
-Naruto? Dlaczego nam nie powiesz o co w tym wszystkim chodzi?- zapytała różowowłosa.
-To jej sprawa.- zaczął.- dlatego jeśli będzie chciała to wam o wszystkim powie. Yoshino- zwrócił się do fioletowookigo.- Czy wiesz o wszystkim?
-Hai.
Godzina, po godzinie mijały. Nira dalej spała, Naruto, Yoshino i Sakura rozmawiali o technice klonowania, Shikamaru i Temari poszli na obiad, a Kakashi słuchał informacji jakie przekazywał mu wiadomość.
-Sakura! Czy możesz tu podejść na chwilę?
-Tak Kakashi-sensei.
-A więc, Hokage-sama wydała nowe rozkazy. Ty, Naruto i ja mamy ratować Gaarę, z wysłanymi shinobi. Nira, Yoshino i Shikamaru mają natychmiast wracać do wioski.
-Ale co z naszą poprzednią misją?
-Zostanie ukończona po zrealizowaniu tej. A teraz powiadom wszystkich.
-Zrozumiałam.
***
Dookoła mnie była ciemność. Rozejrzałam się ostrożnie. Wszędzie widziałam jedynie pustkę, nicość.
-Gdzie ja jestem?-mój głos powrócił do mnie w formie echa. Znaczyło to, że dźwięk od czegoś musiał się odbić. Zaczęłam chodzić w nadziei na znalezienie czegoś co choć trochę mnie uspokoi. Byłam przerażona, ciszą mnie otaczającą. Słyszałam jedynie swój oddech i bicie mojego serca. Każdy krok, każdy ruch sprawiał, że mój strach stawał się coraz to większy. Chciałam uciekać jak najdalej z tego miejsca. Ale gdzie, w jakim kierunku? Wtedy zobaczyłam przedmiot wyróżniający się z tej przeklętej ciemności. 
-Skrzypce?- wyszeptałam tak cicho by nie prowokować echa. Nie były to zwykłe skrzypce. Cała biel jaka je pokrywała stała się dla moich oczu ratunkiem, delikatność jaką pokazywały jej poszczególne części sprawiała, że serce każdego muzyka biło znacznie szybciej i wyrywało się w stronę dzieła. Podeszłam do nich, delikatnie podniosłam, ujęłam w ręce smyczek i zaczęłam grać. Miejsce jakie do tej pory widziałam pod wpływem nut zaczęło się zmieniać. Przed moimi oczyma zobaczyłam Itachiego trzymającego mnie na rękach, Sasuke i osobę w płaszczu Akatsuki. W moją stronę poleciały kunaie, które zablokował Itachi przyjmując je na swoje ciało. Zaczęłam krzyczeć tak głośno jak tylko mogłam. Chciałam by mnie usłyszał. Wtedy zobaczyłam jak  nachyla się nad moją twarzą i mnie całuje. Wtedy obudziłam się z krzykiem w szpitalu w Sunie z białymi skrzypcami w dłoni.
-Co to jest do cholery!?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz