Najbardziej byłam wdzięczna Natsu, bo to on sprawił, że znalazłam swoje miejsce na świecie. To on mnie poprowadził. Przez długi czas go podziwiałam. Mimo jego głupoty, był szczery, przekonywujący i na swój, unikalny sposób przystojny. On po pewnym czasie także zaczął zwracać na mnie szczególną uwagę. Wszyscy wiedzieli, że miedzy nami istnieje więź przyjaźni, która z każdym krokiem zmienia się w miłość. Sama jednak nie potrafiłam określić swoich uczuć co do niego. To zadziwiające jak inni łatwo wydali osąd nad moim uczuciem do Natsu, mimo tego, że sama nie jestem go pewna. Jedyną osobą, która nie komentowała mojego zachowania była Erza... Sądzę, że to dlatego zaczęłam się z nią przyjaźnić i ufać jej bezgranicznie. Częste spotkania i rozmowy na każdy temat były dla nas codziennością. Razem śmiałyśmy się, płakałyśmy, kłóciłyśmy i nienawidziłyśmy. Jednak nie powiedziałam jej o moich rozterkach "miłosnych". Nie czułam takiej potrzeby, bo nie następowały w nich zmiany. Jedyne co zwróciło moją uwagę to to, że Natsu coraz częściej się do mnie zbliżał...Miałam wrażenie, że mnie podrywa. Czułam się z tym dziwnie.
Pewnego wieczoru różowo włosy zaprosił mnie na spacer. Zgodziłam się, ale wiedziałam, że nie będzie on należał do najprzyjemniejszych,...ale dlaczego? Natsu jest dla mnie naprawdę ważny, więc jeśli wyznałby mi miłość dlaczego miałabym nie odwzajemnić jego uczucia. Wiem, że jest ono prawdziwe i szczere. I to dlatego powinnam je zaakceptować całym swoim sercem. Z zamyślenia wyrwały mnie słowa, którymi zaczął się mój wspólny wieczór z zakochanym we mnie chłopakiem, z zakochanym we mnie Natsu:
-Piękna dziś noc, prawda?- zapytał się.- Hej Lucy.- uśmiechnął się miło.
-Tak to prawda. Niebo jest posypane gwiazdami jakby ktoś wysypał na nie tonę brokatu.- zaśmiałam się delikatnie. Byłam spięta. Ciągle zadawałam się pytanie, kiedy nastąpi ten moment?
-Masz rację....Przejdziemy się pod to drzewa wiśni na obrzeżach miasta?- zapytał sie rumieniąc się przy tym obficie. W pewnym momencie był tak czerwony, że kolor jego twarzy zlewał się z kolorem jego włosów, przez co wyglądał jak pomidor. Na tę sympatyczną myśl zaczęłam się śmiać. Chłopak nie wiedział o co chodzi, więc stanął i zaczął się na mnie patrzeć. Gdyby nie jego obecność pewnie turlałabym się ze śmiechu. Kiedy zaczęłam łapać oddech zobaczyłam jego zdenerwowane spojrzenie. Nie było ono spowodowane skrępowanie, a czystą złością. On był na mnie zezłoszczony. Przestałam się śmieć, wyprostowałam się i spytałam czy co się stało. Wtedy zaczął mi się żalić. Mówił, że zachowuję się w stosunku niego nie fair i, że nie liczę się z jego uczuciami. Patrzyłam na niego oniemiała. Kiedy nie liczyłam się z jego uczuciami? Ja byłam szczera wobec siebie. Może mój wybuch śmiechu nie był na miejscu, ale chciałam rozładować tą ciężką atmosferę. Nagle Natsu złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę naszego wcześniejszego celu, drzewa wiśni. Kiedy tam dobiegliśmy, on zrobił coś niespodziewanego. Przyciągnął mnie do siebie i pocałował. Pocałunek był krótki i delikatny, jednak uświadomił mi, że Natsu potrafi być poważny i dojrzały. Między nami panowała cisza. To ona władała naszymi uczuciami. Wtedy on wypowiedział te dwa słowa. "Kocham Cię, Lucy". To właśnie ta cisza go zmusiła, chciał ją przerwać by nie miała ona na mnie żadnego wpływu, by nie mogła mną zawładnąć i zasiać ziarna niepewności, ale on tego nie rozumiał. Potwierdziły to jego następne słowa:
-Lucy....Ja....Nie musisz nic mówić, bo wiem, czuję, że ty też mnie kochasz, tak samo jak ja kocham Ciebie.
-C...co powiedziałeś?!- niemal krzyknęłam. Byłam zła, naprawdę zła. To co on powiedział...Zraniło mnie. Odepchnęłam go od siebie i zaczęłam biec jak najdalej krzycząc po drodze by przez najbliższy czas nie rozmawiał ze mną.
Nie wiedziałam kiedy znalazłam się pod domem Erzy. Zapukałam cicho do drzwi, a kiedy pojawiła się w nich moja przyjaciółka rzuciłam się w jej ramiona. One zawsze zapraszały mnie serdecznie. Za każdym razem gdy ich potrzebowałam stały dla mnie otworem. Stałyśmy w drzwiach do chwili w której usłyszałam głos Natsu. Obróciłam się. Zobaczyłam jego zdenerwowaną minę. Poczułam jak Erza podnosi głowę spogląda naszego przyjaciela i zerka na mnie. Nie przejmując się chłopakiem weszłyśmy do środka, zamykając za sobą drzwi na klucz. Usiadłam na kanapie, a Erza czytając w moich myślach podała mi kubek z herbatą. Kiedy zapytała się co się stało opowiedziałam jej wszystko. Od moich początkowych uczuć do Natsu po dzisiejsze spotkanie. Kiedy skończyłam wyczekiwałam jej opinii, ale zamiast tego usłyszałam inną historię. Jej własną.
-Odkąd dołączyłaś do Fairy Tail Natsu wydoroślał, zmężniał. Już wtedy czułam, że będziesz dla niego najważniejsza. Nie wiedziałam jednak co będziesz znaczyła dla mnie. Każdy widział, że ty i Natsu coś do siebie czujecie. Każdy tylko nie ja. Nie wiedzieć czemu byłam pewna, że masz go za przyjaciela. Wtedy zaczęłyśmy ze sobą częściej rozmawiać. Lepiej się rozumiałyśmy. Zaczęłam Cię lubić. Wtedy zobaczyłam, że Natsu Cię podrywa. Nie wiedzieć czemu zaczynałam być zazdrosna. On też zauważył, że zaczynam dziwnie się zachowywać, kiedy jest przy tobie. Zaczęłam przez to częściej chodzić na misje, wtedy uświadomiłam sobie, że uciekam od własnych uczuć. Wtedy zrozumiałam także, że przestałaś być dla mnie tylko przyjaciółką. Natsu widząc moją zmianę powiedział, że za równo tydzień wyzna Ci swoje uczucia...Pokłóciłam się z nim, ale zgodziłam się nie przeszkadzać prze ten czas. Byłam na siebie wściekła, ale nie miałam wyboru. Nie chciałam stawać Ci na drodze do szczęścia. Powiedziałam sobie, że jeśli dziś do mnie przyjdziesz i powiesz mi, że właśnie zaczęłaś chodzić z Natsu, nigdy nie dowiesz się o moich uczuciach, jednak....ty przyszłaś do mnie z płaczem, dlatego Lucy musisz mnie teraz posłuchać...Ja...- widziałam jak na policzki Erzy wpełzają rumieńce. Wyglądała wtedy tak słodko, bezbronnie...Na ten widok moje serce zabiło szybciej.-.....Lucy....Ja...Ja Cię kocham!- spojrzałam na nią, wyglądała na skrępowaną i niepewną. Zupełnie niepotrzebnie. mimo tego, że nigdy nie myślałam o niej w ten szczególny sposób to ją kochałam, ale...byłam zbyt zajęta moimi uczuciami do Nastu. Nie wiem kiedy, ale zaczęłam płakać, a w gardle grzęzły mi słowa przeprosin. Erza jednak źle to odebrała, bo zaraz posmutniała, a na jej twarzy pojawił się łzy tak gorzkie, że nie mogłam tego opisać. Widząc to podniosłam się, pokonałam dzielącą nas odległość i zachłannie pocałowałam czerwonowłosą. Ona jak na zawołanie oddała pieszczotę i przysunęła mnie jeszcze bliżej do swojego ciała. Usiadłam okrakiem na jej kolanach i wplotłam palce w jej cudowne szkarłatne włosy. Nie mogłam uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. Czułam się jak w bajce. Jej usta były tak stanowcze, a zarazem delikatne....były doskonale. Gdy przejechała ręką wzdłuż mojego kręgosłupa wydałam z siebie cichy i delikatny jęk. Przysunęłam się jeszcze bliżej jej ciała. Kiedy odsunęłyśmy od siebie twarze szepnęłam do jej ucha. "Ja Ciebie też". Te słowa podziałały na nas pobudzająco, jakby ktoś zrzucił jeden kamień, a za nim potoczyła się lawina. Pocałowałyśmy się ponownie, jednak zachłanniej i bardzo chaotycznie. To były wspaniałe doznania. Obie już wiedziałyśmy, że na samych pocałunkach się nie skończy, byłyśmy zbyt podniecone. Przeniosłyśmy się do sypialni, by tam dać upust naszemu wspólnemu pragnieniu własnej bliskości.
Następnego dnia w gildii wszyscy zapytali się nas czy jesteśmy razem szczęśliwe. Zgodnie odpowiedziałyśmy, że tak. To sprawiło, że wszyscy zaczęli nam gratulować. Dawno nie byłam tak szczęśliwa jak w tej chwili. No może poza wczorajszym wieczorem, ale to zupełnie inna liga, prawda? Podsumowując. W gildii znalazłam nie tylko rodzinę i przyjaciół, ale także miłość mojego życia i szczęście o jakim nawet nie marzyłam.
KONIEC
Mam nadzieję, że Wam się podobało. Jest za 4 minuty 2 (tak w nocy), a ja kończę pisać notkę z odciśniętą klawiaturą na twarzy....wyglądam strasznie. No nic. Tu na dole macie jeszcze jakieś art. I to tyle. Całuję pompony :*
__________